Źródło: Kurier Galicyjski nr 5 (153) z 16-29 marca 2012 r.
Z okazji jubileuszu jego 80-lecia, koledzy, z reżyserem Zbigniewem Chrzanowskim na czele, urządzili 22 stycznia br. w siedzibie Teatru – Domu Nauczyciela przy ul. Kopernika benefis, na który złożyły się fragmenty spektakli, w których pan Janusz grał swoje role.
Zadebiutował Jan Tysson w 1958 roku rolą Kanclerza w "Balladynie". Był to okres powstawania Teatru – pisanego przez wielką literę "T". Po debiucie na deskach sceny w szkole nr 10, założyciel teatru nauczyciel Piotr Hausvater, przy pomocy Tadeusza Garlińskiego, prezesa koła rodzicielskiego szkoły i innych życzliwych osób, postanowił stworzyć prawdziwą polską scenę dramatyczną. Po licznych perypetiach udało się umiejscowić teatr w Domu Nauczyciela. To właśnie Balladyna była przedstawieniem, które zostało przedstawione szerokiej publiczności lwowskiej. Teatr wyszedł z murów szkolnych i zagrał gościnnie dramat Słowackiego na scenie Domu Twórczości Ludowej (obecnie Teatr im. Łesia Kurbasa, a przed wojną – teatr Bagatela).
Pan Jan związał się z Teatrem pod koniec studiów, po zakończeniu których, już jako inżynier – technolog, obok licznych obowiązków, oddał się pasji scenicznej. Koledzy wspominają role odegrane przez Janusza Tyssona w czasie ponad półwiecznego istnienia Polskiego Teatru Ludowego. W ciągu tych lat widzowie oklaskiwali go w rolach Kapelana w "Damach i Huzarach", Albina w "Ślubach Panieńskich" Fredry, Ciekockiego w "Uciekła mi przepióreczka" Żeromskiego. Podziwiali go jako Dziennikarza w "Weselu" Wyspiańskiego i Dyndalskiego w "Zemście" Fredry, a ostatnio w niezapomnianej roli Dyrektora teatru w "Dwóch panach B" Hemara, Nauczyciela w "Kartotece" Różewicza, czy Paralityka w "Polowaniu" Mrożka.
Każda rola była dopracowana w najdrobniejszych detalach i przygotowana perfekcyjnie. Jan Tysson zawsze stara się wczuć się w epokę postaci, którą przychodzi mu grać. Dotyczy to wszystkiego: stroju, charakteryzacji, drobnych akcesoriów.
Jako rekwizyty wykorzystuje w spektaklach wiele rzeczy własnych, po prostu przyniesionych z domu. To pomaga mu stworzyć na scenie bardzo realistyczne postacie, które zapamiętują widzowie i przyjmują rzęsistymi brawami. Nie tylko we Lwowie.
Teatr wiele podróżuje. Na gościnne występy wyjeżdża od roku 1962, kiedy to zostały nawiązane kontakty z Wilnem z zespołem "Wilia". Następnie teatr gościł w Rydze, Kijowie, Moskwie, Mościskach, Samborze. Po raz pierwszy zespół Teatru do Polski wyjechał dopiero w 1988 roku na swoje 30-lecie. Publiczność Rzeszowa i Łańcuta mogła oklaskiwać polskich artystów ze Lwowa. W chwili obecnej teatr stale gości na wielu scenach polskich, jest stałym uczestnikiem festiwali w Wilnie, gościł też wśród Polonii Anglii, Szwecji, Węgier. Prawie we wszystkich wyjazdach niezmordowanie bierze udział pan Janusz. To właśnie z Wilna, zupełnie jak mickiewiczowski Budrys, przywiózł do Lwowa żonę, panią Elżbietę.
Chyba od pierwszego spektaklu, od Balladyny wziął na siebie funkcję kronikarza. Z każdego przedstawienia, czy to we Lwowie, na Ukrainie, czy za granicą skrzętnie gromadzi plakaty, zaproszenia, informacje, notatki. Można tylko podziwiać pana Janusza, że nie pogubi tych zapisków. A nie gubi, bo z okazji kolejnych jubileuszy zdaje dokładne sprawozdanie z ilości przedstawień, premier, wznowień, miejscowości gdzie gościł Teatr, i wielu innych ciekawych informacji, które innym aktorom po prostu umykają. To dzięki pietyzmowi Jana Tyssona ukazują się kolejne publikacji o teatrze, o jego historii, o ludziach z nim związanych. W ostatnim czasie ukazała się książka Janusza Wasylkowskiego "Teatr z ulicy Kopernika", oparta na notatkach i dokumentacji, zgromadzonej przez pana Jana.
Mogę tu powiedzieć, że mają szczęście Ci, którzy mają okazję posłuchać wspomnień Jana Tyssona. Jest to przeważnie w czasie wyjazdów teatru, gdy jest trochę wolnego czasu. A pan Janusz lubi opowiadać. Jego opowieści, są ciekawe, barwne, może je ciągnąć godzinami, przytaczając fakty, nazwiska, nazwy miejscowości. I nie dotyczy to tylko działalności teatralnej. Mogą to byś wspomnienia z dzieciństwa, czy jakichś wydarzeń historycznych, wypadków dziejowych. Dosłownie fascynuje swoją opowieścią. Drugą obok teatru miłością pana Janusza jest historia. Ogromną swą wiedzę czerpie z książek, broszur i zgromadzonych wycinków prasowych. Tych dotyczących Teatru i nie tylko. Te wiadomości pozwalają się orientować w biegu wydarzeń.
Zdarza się, że nieraz role grane na scenie przychodzi nam odgrywać w życiu. Tak też było i w przypadku Jana Tyssona. Po śmierci wieloletniego kierownika teatru Walerego Bortiakowa przyszło naszemu jubilatowi objąć tą posadę. Wypełnia wszystkie funkcje z tym związane, pomimo nawału spoczywających na nim obowiązków. Działalność społeczna pana Jana Tyssona nie ogranicza się do teatru. Od pierwszych dni jest członkiem Zarządu Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej. Działa też aktywnie w Uniwersytecie Trzeciego Wieku.
Jak na swój jubileuszowy wiek pan Janusz jest ruchliwy i energiczny, pełen pomysłów. W ciągu 54 lat na polskiej scenie lwowskiej i ponad 1000 przedstawień, wkład Janusza Tyssona w dzieło Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie, trudno przecenić. W związku z jubileuszem koledzy z Teatru życzą panu Januszowi dużo zdrowia, nowych wspaniałych kreacji i kolejnych sukcesów scenicznych.
Do życzeń dołączamy się i my – cała redakcja "Kuriera Galicyjskiego".
Krzysztof Szymański